(Sławek)
"Liang Bua? Sławek odpuść sobie to miejsce, to jedna wielka dziura gdzie nic ciekawego nie ma" - czytam w mailu od Richarda Janiszewskiego, przez którego załatwiliśmy samochód z kierowcą aby przejechać przez co ciekawsze miejsca na Flores. W podobnym klimacie PR utrzymuje się kilka różnych komentarzy odnośnie tego tajemniczego miejsca na wyspie. Jedynie zapaleńcy archeologiczni są ciekawi wieści o tej jaskini. Na forach paleontologicznych widać także ekscytację i traktowanie tej jaskini jako pewnego rodzaju mekki i marzeń o jej odwiedzeniu.
Czym więc jest jaskinia Liang Bua, że tak skrajne emocje u potencjalnych wizytatorów wzbudza?
Posłuchajcie...
Posłuchajcie...
We wrześniu 2003 roku dwójka australijskich naukowców odkopała prawie kompletny szkielet małego człowieczka. Początkowo myślano, że to szkielet dziecka lecz po wnikliwszej analizie między innymi zachowanej czaszce oraz kościom nóg, stwierdzono, że jest to szkielet dorosłej kobiety lecz ... innego gatunku człowieka. Ma pochodzić sprzed 18-17 tysięcy lat, a więc z czasów gdy na tym terenie występował już Homo sapiens. Gdyby okazało się to prawdą to byłby to ostatni przypadek takiej koegzystencji dwóch gatunków z rodzaju 'człowiek' (wcześniej był neodentarlczyk i człowiek współczesny). Jaskinia w której dokonano tego odkrycia nazywa się właśnie Liang Bua i jest zaszyta w zboczu góry nieopodal maleńkiej wioski Rampasasa, jakieś 15-20 km na północ od Ruteng. Liang Bua to jaskinia krasowa i ma charakter jaskini półotwartej, a więc o szerokim wejściu (podobne jaskinie widzieliśmy 2 lata temu na Celebes w okolicach Rantepao - ziemie Tana Toraja).
Wróćmy jednak do znaleziska. W jaskini znaleziono 1 prawie kompletny szkielet i 8-12 innych fragmentów różnych szkieletów wykazujących cechy przynależności do tego samego gatunku i nazwanego z racji odnalezienia na tej właśnie wyspie - Homo floresensis. Oczywiście przez ostatnie kilkanaście lat toczy się zażarta dyskusja pomiędzy różnymi naukowcami, czy tak skąpe znalezisko może być dowodem na wyodrębnienie nieznanego do tej pory gatunku hominida. Czy może to tylko, jak twierdzą niektórzy, skarlała i chora na mikrocefalię forma człowieka współczesnego? Spór toczy się do dziś. Zarówno na arenie światowej nauki, jak i polskich naukowców, zwłaszcza, że jednym z pierwszych, który podważył teorie oddzielnego gatunku hominida był polskiego pochodzenia naukowiec prof. Maciej Honneberg z Australii.
----------------------
Z Ruteng wyjechaliśmy wczesnym rankiem, po śniadaniu zjedzonym u sióstr. Ranek słoneczny. Dziewczyny w dobrych nastrojach. Donatus też. Po wejściu do samochodu niespodzianka - Donatus na miejscu każdego z nas zawiesił piękne kwiaty. Ma to być akcent z tej wyspy - Flores - to kwiaty. Dziewczyny przeszczęśliwe, gorzej ze mną - dostałem kwiatka też..., jak to interpretować?... ;-). No nic - tłumaczę sobie to tym, że nasz kierowca widział jak rankiem szalałem z makroobiektywem i robiłem zdjęcia licznym kwiatom, które rosły w wypielęgnowanym ogrodzie sióstr.
Ruszamy. Rześkie powietrze, słoneczny poranek napawają nas optymizmem. Wyjeżdżamy z miasteczka. Drogi zaczynają się zwężać, czasem brakuje asfaltu. Obok nas sielskie widoki z polami ryżowymi na których pracują woły. Przejeżdżamy przez niewielkie wioski zawieszone gdzieś na graniach wzgórz. W jednej z nich proszę Donatusa aby zatrzymał się przy szkole. Natychmiast otoczyła nas gromada rozkrzyczanych i roześmianych dzieciaków. W innej wiosce zatrzymujemy się aby pokibicować nietypowemu meczowi w piłkę. Grają w siatkówkę ale odbijają piłkę tylko nogą lub głową. Donatus mówi, że ten rodzaj futbolu jest w tych okolicach dość powszechny.
W końcu dojeżdżamy do wzniesienia, przed którym stoi brama i 'punkt opłat' wraz z kilkoma potencjalnymi, miejscowymi, przewodnikami. Wynajmujemy jednego i podchodzimy do jaskini. Na pierwszy rzut oka faktycznie - wielka dziura w skale. Tak jak mówił Richard. W środku nawisy skalne, stalagmity, stalaktyty i pełno rumowiska, które wydaje się że ułożone jest rękami ludzkimi. No i zabezpieczone wykopaliska archeo przy wejściu do jaskini. Przewodnik opowiada nam o tym jak odkryto szczątki hominida. Jaskinia była znana miejscowym od dawna. Liang Bua to w olnym tłumaczeniu 'zimna jaskinia'; ludzie przychodzili tu aby odetchnąć od fal gorąca i duchoty. Ktoś chciał wykopać studnię w poszukiwaniu czystej wody i natrafił na dziwne kości. Przypadek sprawił, że wysłano je do Dżakarty. A później wydarzenia potoczyły się lawinowo. Przyjechała ekipa archeologów, przekopała teren (stąd wyrobiska kamieni tak symetrycznie ułożone na dole) i zaczął się drugi żywot 'człowieka z flores'. Przewodnik pokazuje nam wejścia do niewielkiego łańcucha maleńkich jaskiń, korytarzy, ukrytych na końcu Liang Bua. Bez niego byśmy nawet ich nie zauważyli. Trzeba się prawie tam wczołgać. Bez latarki nie ma sensu dalej iść. Karolina pobiegła do samochodu po latarkę, ja zmieniam kartę w aparacie. Uzbrojeni w światło, wspólnie z Natką, wdrapujemy się do tych ciasnych korytarzy.
Sieć korytarzy i małych pomieszczeń zapewne idealnie nadawała się na schronienie dla naszego kuzyna - H. floresensis, miał tu wszystko czego potrzebował - schronienie od wrogów, miły chłód, może także lodówkę do przechowywania swych mięsnych zdobyczy... Dołącza do nas Donatus ze swą latarką, wspólnie odkrywamy nowe korytarze. Umorusani jesteśmy na maxa gliną ale zadowoleni, że tu jesteśmy. Wyłazimy. Coś mnie ciągnie do tego zabezpieczonego dołu pozostałego po archeologach. Mimo zakazu przechodzę barierki i schodzę na samo dno. Jest regularna siatka do mierzenia ćwiartek i głębokości pozyskiwanego materiału. Z dna zabieram na pamiątkę wapienny kamyczek, chcę też ze ściany i wydrapuję jakąś ... kostkę! Ale o tym kawałku historii to już tylko w domu, przy okazji pokazów slajdów ;-).
Dopytuję przewodnika, czy w okolicy nie ma innych jaskiń. Odpowiedź: '
- Ależ są, niecały kilometr dalej jest jaskinia, którą dopiero naukowcy z Dżakarty zaczynają odkrywać.
Dziś już nie mamy czasu na następną, pewnie niesamowitą przygodę, czas nas goni. Umawiam się z przewodnikiem, że tu jeszcze wrócimy i poodkrywamy w tych ciekawych okolicach niezbadane miejsca. Solennie to sobie obiecuję :-)
Ruszamy. Rześkie powietrze, słoneczny poranek napawają nas optymizmem. Wyjeżdżamy z miasteczka. Drogi zaczynają się zwężać, czasem brakuje asfaltu. Obok nas sielskie widoki z polami ryżowymi na których pracują woły. Przejeżdżamy przez niewielkie wioski zawieszone gdzieś na graniach wzgórz. W jednej z nich proszę Donatusa aby zatrzymał się przy szkole. Natychmiast otoczyła nas gromada rozkrzyczanych i roześmianych dzieciaków. W innej wiosce zatrzymujemy się aby pokibicować nietypowemu meczowi w piłkę. Grają w siatkówkę ale odbijają piłkę tylko nogą lub głową. Donatus mówi, że ten rodzaj futbolu jest w tych okolicach dość powszechny.
W końcu dojeżdżamy do wzniesienia, przed którym stoi brama i 'punkt opłat' wraz z kilkoma potencjalnymi, miejscowymi, przewodnikami. Wynajmujemy jednego i podchodzimy do jaskini. Na pierwszy rzut oka faktycznie - wielka dziura w skale. Tak jak mówił Richard. W środku nawisy skalne, stalagmity, stalaktyty i pełno rumowiska, które wydaje się że ułożone jest rękami ludzkimi. No i zabezpieczone wykopaliska archeo przy wejściu do jaskini. Przewodnik opowiada nam o tym jak odkryto szczątki hominida. Jaskinia była znana miejscowym od dawna. Liang Bua to w olnym tłumaczeniu 'zimna jaskinia'; ludzie przychodzili tu aby odetchnąć od fal gorąca i duchoty. Ktoś chciał wykopać studnię w poszukiwaniu czystej wody i natrafił na dziwne kości. Przypadek sprawił, że wysłano je do Dżakarty. A później wydarzenia potoczyły się lawinowo. Przyjechała ekipa archeologów, przekopała teren (stąd wyrobiska kamieni tak symetrycznie ułożone na dole) i zaczął się drugi żywot 'człowieka z flores'. Przewodnik pokazuje nam wejścia do niewielkiego łańcucha maleńkich jaskiń, korytarzy, ukrytych na końcu Liang Bua. Bez niego byśmy nawet ich nie zauważyli. Trzeba się prawie tam wczołgać. Bez latarki nie ma sensu dalej iść. Karolina pobiegła do samochodu po latarkę, ja zmieniam kartę w aparacie. Uzbrojeni w światło, wspólnie z Natką, wdrapujemy się do tych ciasnych korytarzy.
Sieć korytarzy i małych pomieszczeń zapewne idealnie nadawała się na schronienie dla naszego kuzyna - H. floresensis, miał tu wszystko czego potrzebował - schronienie od wrogów, miły chłód, może także lodówkę do przechowywania swych mięsnych zdobyczy... Dołącza do nas Donatus ze swą latarką, wspólnie odkrywamy nowe korytarze. Umorusani jesteśmy na maxa gliną ale zadowoleni, że tu jesteśmy. Wyłazimy. Coś mnie ciągnie do tego zabezpieczonego dołu pozostałego po archeologach. Mimo zakazu przechodzę barierki i schodzę na samo dno. Jest regularna siatka do mierzenia ćwiartek i głębokości pozyskiwanego materiału. Z dna zabieram na pamiątkę wapienny kamyczek, chcę też ze ściany i wydrapuję jakąś ... kostkę! Ale o tym kawałku historii to już tylko w domu, przy okazji pokazów slajdów ;-).
Dopytuję przewodnika, czy w okolicy nie ma innych jaskiń. Odpowiedź: '
- Ależ są, niecały kilometr dalej jest jaskinia, którą dopiero naukowcy z Dżakarty zaczynają odkrywać.
Dziś już nie mamy czasu na następną, pewnie niesamowitą przygodę, czas nas goni. Umawiam się z przewodnikiem, że tu jeszcze wrócimy i poodkrywamy w tych ciekawych okolicach niezbadane miejsca. Solennie to sobie obiecuję :-)
----------------------
Czy Homo floresensis pochodzi od praprzodka Homo erectus? Czy narzędzia sprzed ponad 800 tyś. lat znajdowane na Flores pochodzą od H. erectus? Liczne znaleziska artefaktów z niezbyt odległej innej indonezyjskiej wyspy - Jawy, świadczą o dużej populacji owych hominidów w tamtym okresie. Dynamiczne zmiany linii brzegowej archipelagów współczesnej Indonezji oraz okresów zlodowaceń mogą skłaniać do przypuszczeń, iż praprzodkowie człowieka mogli z łatwością podbijać kolejne lądy. Jednak geologowie są niemal pewni, że Flores zawsze była wyspą (przynajmniej od owych 800 tyś lat). Jak więc praprzodek dostał się na nią? Tratwy, wiązki drewna i trzciny, łut szczęścia i przypadek? Niemniej dostał się na nią. Czy dopiero tu skarłowaciał? Na tym etapie wiedzy musimy taką hipotezę przyjąć, gdyż nigdzie indziej nie znaleziono kości Homo floresensis. No właśnie - a dlaczego tak się zmniejszył w porównaniu do swych poprzedników i równoległej linii - H. sapiens? Przypuszczalnie z powodu skąpego dostępu do pokarmu (z programów Cejrowskiego dowiadujemy się, że dżungla to nader skąpy w pokarm dla ludzi ekosystem) oraz braku naturalnych wrogów.
Należy pamiętać, że szczątki współczesnego człowieka - H. sapiens odnajdywane na okolicznych wyspach (Timor, Sumba i Sumbawa) liczą sobie 40 tysięcy lat....
Hobbit to nie jedyny przypadek skarlenia z Flores. Żył tu także słoń wielkością zbliżony do krowy, którego liczne szczątki odnajdywane są cały czas w krasowych jaskiniach - a więc był obiektem polowań przez H. floresiensis. Aby nie było tak łatwo trzeba wspomnieć, że wyspa ta jest domem dla innej ścieżki ewolucji zwierząt (ewolucji?, to dla tych, którzy wątpią w kreacjonizm); to właśnie tu występują największe na świecie jaszczury - warany - smoki z Komodo (przygody ze spotkaniami z nimi opisywaliśmy dwa lata temu), i to właśnie na Flores występował szczur wielkości świni.
Flores to więc wyspa paradoksów - niziołki i giganci.
[SS]
Klasztor/siedziba naszych gospodarzy - sióstr zakonnych
Flores to wyspa kwiatów
W drodze do Liang Bua, w oddali wzgórza, u podnóży których rozpościera się Ruteng.
Tradycyjna uprawa ryżu.
Przedsmak jaskiniowych klimatów. Widać, że krasowienie to podstawowa przyczyna powstawania jaskiń. Do tej nie wchodzimy ;-)
Szkoła i uczniowie w jednej z małych wiosek.
Rysy twarzy, oczy, niewielki wzrost... czy aby H. floresensis nie zostawił tu swych genów...? ;-)
Inna forma futbolu, niby siatka ale piłkę odbija się nogą lub głową.
To na obrzeżu tej dolinki jest Liang Bua.
Brama powitalna, kasa biletowa i miejscowe 'muzeum' poświęcone znaleziskom z jaskini.
Dziura w ziemi, czyli Liang Bua.
Czy to jakiś hobbit?
W mieszkaniu hobbitów - czyli ciągiem wąskich i ciemnych korytarzy.
Natka próbuje się przecisnąć do kolejnych jaskiń.
Formy wytworów skalnych i wodnych są niesamowite.
Ciągnie mnie do odkrywek archeo...
Na dnie
Nasz przewodnik po jaskini. Jestem z nim umówiony na eksplorację następnych ;-)
Zwiedzamy miejscowe 'muzeum' a tam fotka z prowadzonych prac wykopaliskowych.
Do takiej wysokości dorastał H. floresensis
Gipsowa rekonstrukcja najbardziej kompletnego szkieletu znalezionego w Liang Bua.
Przykładowa rekonstrukcja H. floresensis.
Paradoksy tajemniczej wyspy Flores.
[SS]
Klasztor/siedziba naszych gospodarzy - sióstr zakonnych
Flores to wyspa kwiatów
W drodze do Liang Bua, w oddali wzgórza, u podnóży których rozpościera się Ruteng.
Tradycyjna uprawa ryżu.
Przedsmak jaskiniowych klimatów. Widać, że krasowienie to podstawowa przyczyna powstawania jaskiń. Do tej nie wchodzimy ;-)
Szkoła i uczniowie w jednej z małych wiosek.
Rysy twarzy, oczy, niewielki wzrost... czy aby H. floresensis nie zostawił tu swych genów...? ;-)
Inna forma futbolu, niby siatka ale piłkę odbija się nogą lub głową.
To na obrzeżu tej dolinki jest Liang Bua.
Brama powitalna, kasa biletowa i miejscowe 'muzeum' poświęcone znaleziskom z jaskini.
Dziura w ziemi, czyli Liang Bua.
Czy to jakiś hobbit?
W mieszkaniu hobbitów - czyli ciągiem wąskich i ciemnych korytarzy.
Natka próbuje się przecisnąć do kolejnych jaskiń.
Formy wytworów skalnych i wodnych są niesamowite.
Ciągnie mnie do odkrywek archeo...
Na dnie
Nasz przewodnik po jaskini. Jestem z nim umówiony na eksplorację następnych ;-)
Zwiedzamy miejscowe 'muzeum' a tam fotka z prowadzonych prac wykopaliskowych.
Do takiej wysokości dorastał H. floresensis
Gipsowa rekonstrukcja najbardziej kompletnego szkieletu znalezionego w Liang Bua.
Przykładowa rekonstrukcja H. floresensis.
Pamiętacie oczy i twarze tych dzieciaków z przydrożnej szkoły? ;-)
A mnie ciągle nurtuje pytanie, czy współcześni miejscowi wiedzą coś na ten temat, czy to tylko 'zagwozdka' dla naukowców rożnej maści i ewentualnie przewodników starających się coś zarobić.
OdpowiedzUsuńZ innych kultur wiadomo, że ludy miejscowe zadowalały się swoją mitologią, a niepokój co do przeszłości przychodził długo po publikacjach naukowców.
Gratuluje wnikliwości w podejściu do podróżniczej przygody.
Pozdrawiam
RA