(Sławek)
Tego samego dnia jedziemy dalej na zachód, w kierunku Labuanbajo. Po drodze zatrzymujemy się w małej wiosce Cancar, jakieś 17 km na zachód o Ruteng, która leży nieopodal wygasłego wulkanu i u podnóża zbocza za którym mają nas zaskoczyć niesamowite widoki.
Donatus zostaje w jednej z chałupek w wiosce, zna miejscowych. Widzę duże zmęczenie na jego twarzy, nic dziwnego - ten rajd przez całą Flores w tak rekordowym tempie zapewne go wykończył.
Widzimy ścieżkę, która pnie się w górę, znamy kierunek. Idziemy.
Krótki marsz przez dżunglę i już jesteśmy na krawędzi starego dawnego wulkanu. We wnętrzu, zamiast lawy i ziejącej siarki, sielski widok - uprawiane pola ryżowe. W znacznej części doliny mają one kształt okręgów, poprzecinanych zarówno wzdłuż, jak i w poprzek groblami. Całość z góry wygląda jak misternie utkana pajęcza sieć.
Niegdyś każdej wiosce przypadała jedna taka pajęczyna. Starszy wioski dzielił ja wśród plemieńców w zależności od statusu społecznego. Był także system rotacji własności - aby zachować sprawiedliwość. Dawniej uprawiano tam nie tylko ryż ale także kukurydzę i rośliny bulwiaste. Dziś uprawia się głównie ryż.
Z wioski Cancar na okoliczne wzgórza.
Widok na odległy wulkan. Widok na wioskę Cancar.
Spider field. Pajęcze pole.
Okoliczne wzgórza są czasem wykorzystywane pod uprawę kawy.
Wpis do książki gości i datek na utrzymanie ścieżki ;-)
W wiosce Cancar.
Tradycyjna, tarasowa uprawa ryżu.
[SS]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz