(Natalia)
Ruszamy dalej. W zachodniej części Flores w końcu widać jakieś równiny. Aż nie chce się wierzyć, że taki monotonny krajobraz, z płaskimi polami ryżowymi można znaleźć na tej wyspie. Po długiej podróży wreszcie przyjeżdżamy do
Labuan Bajo.
Wyżynny krajobraz pomiędzy Ruteng a Labuan.
Płasko w zachodniej część Flores.
Nietypowe pola ryżowe - nie wiszą na skałach, zboczach, tu ryż rośnie na płaskim terenie.
Dojeżdżamy do Labuanbajo. W oddali widać Komodo NP.
Ostatni posiłek z naszym przyjacielem - Donatusem.
Nasze lokum na tę jedną noc w Labuan.
O poranku za to niesamowite widoki na zatokę...
... i port.
Żegnamy się z Donatusem....
... mając nadzieję na powtórne kiedyś spotkanie. Kto wie... - może w Polsce? :-)
Nowe lotnisko w Labuan Bajo.
Wylatujemy do.... CDN.
Byliśmy tu już kilka lat temu i pamiętamy to maleńkie portowe miasteczko. Jest już ciemno i musimy znaleźć jakieś miejsce do spania. Jeździmy z Donatusem od jednego do drugiego, ale nigdzie nie ma już pokoi.
Zmartwieni i zmęczeni znajdujemy w końcu jakiś wolny pokój przy portowej tawernie. Warunki dość spartańskie, ale decydujemy się zostać. Zanosimy plecaki, pod
nogami biegają nam karaluchy i inne robactwo, ale zmęczenie bierze górę nad
strachem czy obrzydzeniem (dobrze, że Mama nie widziała tych szczurów, które biegają w rynsztoku...).
Proponujemy Donatusowi, aby poszedł z nami zjeść ostatnią,
pożegnalną kolację. Idziemy więc na wybrzeże, 'za zakrętem' jak je kiedyś nazwaliśmy, gdzie nie ma już rozkapryszonych i wrzeszczących bule (głównie Australijczyków). Jest ramadan, więc po zachodzie słońca wszyscy miejscowi muzułmanie tu przesiadują i jedzą wieczorny posiłek. Znajduje się tu wiele stoisk z
morskimi potrawami, które na miejscu, w garkuchni, są przyrządzane. Pamiętam, że kilka lat temu będąc w Labuan Bajo jadłam
najlepsze w życiu krewetki. Pełna nadziei ruszam na poszukiwanie mojego
przysmaku. Na moje nieszczęście nigdzie nie ma już krewetek. Wybieramy więc
jedno ze stoisk, siadamy i czekamy na nasze zamówienie. Chwile później
dostajemy pysznie wyglądające ryby, a tata ośmiorniczkę. Najedzeni i baaaardzo
zmęczeni wracamy do gesthouse’u uprzednio umawiając się z Donatusem na rano.
Następnego ranka budzimy się wcześnie, pakujemy plecaki i
opuszczamy pokój w naszej tawernie. Przed wejściem czeka już na nas Donatus. Zatrzymał się na noc, aby rankiem nas jeszcze podrzucić na lotnisko. Jedziemy na lotnisko. Tu kończy się nasza niesamowita przygoda z nowym
przyjacielem. Obiecujemy do siebie pisać, żegnamy się i idziemy szukać naszego
lotu.
[NS]
Wyżynny krajobraz pomiędzy Ruteng a Labuan.
Płasko w zachodniej część Flores.
Nietypowe pola ryżowe - nie wiszą na skałach, zboczach, tu ryż rośnie na płaskim terenie.
Dojeżdżamy do Labuanbajo. W oddali widać Komodo NP.
Ostatni posiłek z naszym przyjacielem - Donatusem.
Nasze lokum na tę jedną noc w Labuan.
O poranku za to niesamowite widoki na zatokę...
... i port.
Żegnamy się z Donatusem....
... mając nadzieję na powtórne kiedyś spotkanie. Kto wie... - może w Polsce? :-)
Nowe lotnisko w Labuan Bajo.
Wylatujemy do.... CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz