wtorek, 14 lipca 2015

2015 - 2. Na Poludniowe Moluki

9-11.07.2015 r.
(Karolina)

   Ruszamy z Warszawy do Istambułu. Po krótkim locie tym razem czekamy tylko 7 godz. na lotnisku na kolejny lot do Jakarty. Lotnisko jak lotnisko, zadna rewelacja. W koncu wsiadamy do samolotu. Lecimy Turkis Airlines. Przed nami ponad 11 godz. lotu do Jakarty. Mało miejsca na nogi, przy moim wzroscie 160 juz jest to problem wiec wyobrazam sobie co czuja inni majacy 170 cm i wiecej. Po dwoch godz. lotu dostajemy posilek - dosc kiepskie jedzenie. Przez kolejne kilka godz. wylaczono swiatlo aby sztucznie zrobic noc. .... [Całość posta niżej]
   Kolejny posilek po 7 godz. - sniadanie. Dosc watpliwy w smaku. Nawet nie da sie porownac standardu, wygody, obslugi i jedzenie do Emirates. Nie wiem czemu Turkish Airlines sa podobno najlepszymi europejskimi liniami, ja na pewno nie przyznalambym im wiecej niz 3 pkt na 10 mozliwych i to tylko za cene jaka oferuja nic, poza tym. Dociermy zmęczeni do Jakarty. Szybko i sprawnie bezpłatnym autobusem przejezdzamy na terminal 1c, skad lecimy dalej do Ambon - poludniowe Moluki (tam nas jeszcze nie bylo). Nadajemy bagaz i przechodzimy odprawe. Jak zawsze najgorsze jest to czekanie. W koncu wsiadamy do samolotu i znowu jestesmy jedynymi bialymi w samolocie. Stalismy sie niezla atrakacja bo wszyscy nam sie przygladaja, usmiechaja i pozdrawiaja. Lecimy tanimi liniami Batik Air - ale o dziwo miejsca wiecej niz w poprzednim locie i na trasie 3 godz. dostajemy przepyszne jedzenie. Przesypiajac czesc lotu o 6.00 rano czasu miejscowego ladujemy na poludniowych Molukach. Nie spotykamy sie tutaj z zadna nachalnoscia ze strony miejscowych. Grzecznie dziekujemy za taksowke i idziemy na miejski autobus aby dostac sie do miasta oddalonego o 37 km. Pokazujac kierowcy w ksiazce gdzie mniej wiecej chcemy dojechac ustalamy, ze da nam znac jak bedzie trzeba wysiasc. Jak juz docieramy do miasta kierowca pyta nas gdzie chcemy konkretnie wysiac - podajemy nazwe hotelu i podwozi nas pod same drzwi hostelu. Tradycyjnie targujemy sie o cene za pokoj. Calkiem przyzwoita udaje sie ustalic. No i po 40 godz. w podrozy padamy jak muchy przesypiajac 6 godz. Szybkie sprawdzenie poczty, ustalenie planu na jutro i ruszamy na miasto. Kurs wymiany okazal sie slabszy niz w Jakarcie, ale nie mamy wyjscia i musimy wymienic, jutro niedziela i takie punkty beda zamkniete. Pytamy o miejscowa restauracje z owocami morza. Dosc droga, ale co tam 51 polskich zl za trzy ogromne porcje ryzu z owocami morza, piwem i ulubionym sokiem z mango Natki to jeszcze do przelkniecia. Wracajac do hostelu robimy zakupy w miejscowym sklepie. Slawek podsumowujac dzien, stwierdzil, ze w sumie wystarcza dwa-trzy dni aby dostac sie do prawie kazdego miejsca na swiecie jak tylko sie chce. My tym razem wyladowalismy na poludniowych Molukach.
[KS]

 Na lotnisku w Stambule. Swoje trzeba odczekac. Nuuudaaa...

 .... nuuuuuuddddaaaa....

 W Jakarcie na terminalu 1C.

Lecimy do Ambon na Molukach. Batawia Air.

 Lotnisko w Ambon. Niewielki porcik.

W drodze do Kota Ambon - czyli do miasta.

O tym Natka marzyla... ;-)

 Pierwsze zwiedzanie Ambon.

W guesthasie. Telewizor w koncu sie na cos przydal... ;-)

Plany na dzien jutrzejszy...


3 komentarze:

  1. Znów mi się chyba coś pokręciło... Jakim cudem byliście w tym roku w Hongkongu?! Przecież korzystaliście z Turkish Airlines i lądowaliście w Dżakarcie...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano dlatego, ze dopiero teraz dokonczylismy 2 posty z zaleglej wyprawy.... ;-)
      Zwyczajnie przez caly rok nam sie nie chcialo i w sumie mnozna dojsc do tego typu stwierdzen jak to ponizej od Mirka i Asi ... ;-)
      Pozdr.
      SKiN

      Usuń
  2. Pewnie dlatego że tego bloga można pisać tylko poza granicami Polski :)
    Pozdrawiamy MF i J

    OdpowiedzUsuń