poniedziałek, 20 lipca 2015

2015 - 8. U Chinczyka

15.07.2015
(Slawek)

(tego samego dnia)

  Gdy zatrzymalismy sie w drodze na cypel i ostatniej wioski Ouw, gadalismy z Julianem o galce muszkatalowej i innych przyprawach. Probowalismy przetlumaczyc te nazwy na indonezyjski ale byl problem.
  Wiemy jednak, ze galka to 'pala', gozdziki to 'cengki', a pieprz to 'lada'. Swoja droga od galki bierze sie tez nazwa lokalnego jezyka - 'bahasa pala'.... [Całość posta niżej]
Julian tlumaczy nam, ze wiele osob z okolicznych wiosek utrzymuje sie z dzungli. Zbieraja owoce, przyprawy, susza je a nastepnie sprzedaja w/na markecie lub u Chinczykow, ktorzy majac sklady handlowe (to cos posredniego miedzy sklepem a skupem) skupuja od wiesniakow towar i eksportuja go dalej.
Koduje tylko, ze galke mozemy nabyc 'u Chinczyka''. Jedynego Chinczyka, ktorego znam to wlane tego z Saparua w okolicach naszj jadlodajni. Pamietacie zimnego bintanga? To wlasni tam. Po powrocie postanawiamy sie tam przejsc.
   Jak postanowilismy, tak zrobilismy. Chinczyk mily usmiechniety ale ni w zab po angielsku. Bintang rozumie ale tym razem piwo nie jest najwazniejsze. Dobrze, ze mamy spisane indonezyjskie nazwy przypraw.


- Pala? - pytam jednym slowem skosnookiego.
Ruchem glowy wskazuje kąt swojego skladu. Patrze, a tam w rogu moze ze 400 kg wysuszonej juz galki! O qrcze oczy mi sie zaswiecily, przeciez miedzy innymi po to tu przyjechalismy. Po galke, taka bez calej masy posrednikow i lat lezakowania.
- Cengki?
W odpowiedzi ruch glowa na pobliski pelen worek. Chinczyk oszczedny jest w gestach, nie marnuje energii - mysle sobie. Rozchylam jednak worek i uderza mnie aromat swiezych gozdzikow!
Nabieramy do woreczka gozdziki. Prosze pomocnika wlasciciela tego przybytku aby wybral mi kilogram galki. Skrupulatnie sztuka po sztuce, dobrze sie kazdej przygladajac, pracownik wybiera mi cala reklamowke orzechow muszkatalowca. Widze poploch w oczach Karoliny..
- Gdzie my to zmiescimy? - pyta sie.
- Spoko, jakos upchniemy - nie przejmuje sie przyszloscia - bedzie dla rodziny i przyjciol na kilka lat.
Przychodzi do placenia i totalne zdziwienie - na gozdziki nas stac, natomiast na taka ilosc galki juz nie bardzo. Widze lekki triumf u dziewczyn...
- OK, ograniczymy troche ilosc tego dobrodziejstwa - mowie i kaze odsypac ponad polowe. Odnotowuje jeszcze zdziwienie na twarzy Chinczyka..
Za to Karolina mnie pociesza:
- To juz lepiej wez chlodnego bintanga.

Tak wiec moi drodzy - galka bedzie reglamentowana... ;-)
[SS]

Sklad u Chinczyka.

Cengki czyli gozdziki.

Nie, nie to nie pomocnik Chinczyka... ;-)

2 komentarze:

  1. To my po gałkę pierwsi w kolejce :)
    Pozdrawiamy MF i J

    OdpowiedzUsuń
  2. Macie jak w banku... no moze nie europejskim bo ne zazwyczaj oszukuja - my nie ;-)
    Pozdr.
    SKiN

    OdpowiedzUsuń