piątek, 17 lipca 2015

2015 - 4. Plyniemy na Banda Islands?

13.07.2015
(Slawek)

    Moluki. Archipeg ponad 1000 wysp rozsianych we wschoniej czesci Indonezji. Dziela sie na Moluki Polnocne i te wlasciwe - czyli Moluki (lub inaczej - Moluki Poludniowe). Wyspy te sa rozrzucone na Morzach: Banda, Moluckim, Seram i Timorskim pomiedzy duzymi wyspami Celebes na zachodzie, a Nowa Gwinea na wschodzie, zas od poludniowego zachodu zamykajacymi Nusa Tengara. To powierzchnia ladu zaledwie okolo 80 tys km2, na ktorej mieszka niecale 2,5 mln mieszkancow (glownie Indonezyjczycy i Papuasi). Najwieksze wyspy to: Halmachera, Seram i Buru.... [Całość posta niżej]
    Moluki zwane sa tez Wyspami Korzennymi lub 'Spice Island' czyli Wyspami Przypraw. Dlaczego? Bo juz od konca XV wieku po stolicach Starego Swiata krazyly opowiesci o roslinach, ktore nadaja smak potrawom inna niz tylko sól. Pojawiaja sie przyprawy, ktore wczesniej byly dostepne glownie poprzez arabskich kupcow i kosztowaly krocie. Po przyprawy plywa Kolumb i Cabot. To przyprawy w poczatkowym okresie (pozniej wizja zdobycia taniego zlota) wzmagaly rozwoj dalekich wypraw. Magellan oplynal swiat glownie w poszukiwaniu miejsca gdzie rosnie galka muszkatolowa.
   W tamtym czasie faktycznie pieniadze rosly na drzewach. Im dalej, tym ciekawiej - tym bogatszy smak i aromat. Tym samym ciezsze sakiewki po powrocie. Portugalczycy jako pierwsi Europejczycy odkryli miejsce gdzie roslo drzewo o tak aroatycznych owocach (XVI w) - to Moluki i galka muszkatalowa. W tym czasie powstaja liczne narodowe Kompanie Wschodnioindyjskie, najpierw portugalskie, hiszpanskie, holenderskie, az w koncu angielskie. Wszyscy walcza o wpywy, poszerzaja terytoia, a na Stary Kontynent plyna statki z ladowniami pelnymi przypraw:  pieprzu, chili, cynamonu, gozdzikow, galki muszkatalowej i innych. Dwie ostatnie to glownie wyspy Indonezji.
   Tyle to wprowadzenia. Czy my za Vasco da Gama lub Magellanem podazamy za przyprawami? Po czesci tak - bo chcmy przywiezc male choc torebki egzotycznych przypraw do wlasnej (i przyjaciol) kuchni lecz glownym celem wyprawy jest ... przygoda. Obejrzenie innych zakatkow swiata z wlasnej perspektywy. Nie zadowala nas obraz z tv, a ksiazki? - tylko rozpalaja zaciekawienie :-).
   No wiec padlo w w tym roku po raz 3 na Indonezje. Dwa lata temu przejezdzajac przez male wioski rozrzucone na Sulawezi dech nam zatykaly aromaty suszacych sie na drogach gozdzikow. Teraz chcemy powachac galke muszkatalowa. Chcemy sie dostac wiec na Moluki :-).
   [Jakis czas pozniej ....]. Jestesmy w Ambon - stolicy archipelagu. Dosc niewielka wyspa lecz z liczacym sie osrodkiem handlu i transportu. Na zadna inna wyspe na Molukach nie mozna sie dostac nie docierajac wczesniej do Ambon. Spedzamy przymusowe 2 dni w tym miejscu i w poniedzialek z samego rana jedziemy bemo do drugiego portu na wyspie - Tulechu. Stada ma dzis wyplynac szybka lodz na Wyspy Banda (niewielki archipelag cudownych wysp polozonych na morzu o tej samej nazwie na poludniowy wschod od Ambon). Lodz plywa 2 razy w tygodniu (wlasnie w poniedzialek i piatek - takie mamy info z indonezyjskiego forum turystycznego). Panstwowy prom (PELNI) plywa 2 razy na miesiac i termin nijak sie ma do naszych oczekiwan. Jest jeszcze jakis lokalny przewoznik lotniczy, ktory lata jak mu sie podoba ale w okresie monsunu (czyli teraz wlasnie) w zasadzie nie lata... :-(.
   Coz - pelni optymizmu jedziemy do Tulechu. Wszak wieziemy ze soba nie tylko torbki na przyprawy ale caly plecak sprzetu do snorklowania (dzwiga go Natka) - na Banda podobno (relacja naszej znajomej - Dagmarity) jest najladniejsza rafa na swiecie. W Tulechu maly terminal ferry, stoja jakies speedboaty. My do kas. W kasie czlek nam mowi, ze nie ma rejsu na Banda.
- Jak to? - pytamy.
- Takto, sa duze fale i nic nie plynie na Banda, sprobujcie w Ambon zlapac PELNI za tydzien - odpowiada.
(Za tydzien to mielismy byc spowrotem w Ambon - zrelaksowani z tysiacem zdjec podwodnego swiata i torebkami przypraw - pomyslalem...).
- Karolina idziemy na przystan zobaczymy czy stoi lodz - przechodzimy przez tlum oczekujacych i z oddali juz widze nasza lodz - 'Bahari 2B'
- Tak, to nasza lodz - krzycze - plyniemy! Ktos chcial nas oszukac...



Cholera ale nikt sie przy niej nie kreci??? - 40 minut do odplynicia a tu zadnego ruchu...
Konsternacja. Podchodzi do nas miejscowy czlek i dopytuje gdzie plyniemy. Okazuje sie ze na Banda nic juz od pewnego czasu nie plywa - jest martwy sezon (monsun) i czasem uzbiera sie 10 a czasem 20 osob - przewoznikowi nie zwraca sie nawet paliwo. Brzmi racjonalnie ale dla nas to zalamka. Tyle drogi i na nic. Siedlismy na pobliskim murku z wrazenia.
- No dobra - za czym czekaja Ci wszyscy ludzie? - pytamy lokalersa.
- Plyna na Saparua Island, za godzine odplywa ta lodz - wskazuje na szybki prom przycumowany nieopdal.
Siegamy do Lonely Planet, doslownie na pol strony kilka lakonicznych info. Od czleka dowiadujemy sie tez, ze to miejsce bardziej dla lokalersow z Ambon, niz dla 'bule'.
Coz, ryzykujemy. Perspektywa spedzenia tygodnia w Ambon nas determinuje. Kupujemy bilety i pakujemy sie na lodz. To nie ta. Ta ktora czeka przy molo plynie na Seram. 'Nasza' ma dopiero przyplynac. Po godzinie przyplywa. W Indonezji poczucie czasu jest bardzo wzgledne - czas rozciaga sie jak guma... W koncu probujemy dostac sie na poklad, gdzie tam. Jest jak w cyrku - ludzie skacza przez burte ledwo unikajac tragedii, ktos wrzuca tabolki, jednoczesnie ludzie wchodza i wychodza ze statku. Jedno wejscie i trap z drabinka dla cyrkowcow... Jakos udalo sie nam wejsc do srodka.
Plyniemy. Nie tam gdzie chcielismy, zupelnie w ciemno. Zobaczymy co bedzie...
[SS]




W oczekiwaniu na alternatywne pomysly.

Plynie nasza lodka - na Saparua Isl.

Tlok i zgielk na przystani.

... no i my.

3 komentarze:

  1. nie ma jak racjonalna szybko podjeta decyzja

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. spice tour calkiem fajna wyprawa nasza byla na zanzibarze polecam

    OdpowiedzUsuń