piątek, 26 lipca 2013

Droga z Rantepao do Poso.

18.07.2013
Dla odmiany dzis ja opisze nasz dzien, podroz z Rantepao do Poso.
Stawilismy sie juz o 7.30 w miejscu skad mial ruszac nasz bus. Planowy odjazd 8.00. Jest godz. 8.10 nic sie nie dzieje, 8.20 nic, o 8.30 pytam sie pani, ktora dzien wczesniej sprzedala nam bilety - co sie dzieje - i co uslyszalam - korki!!! no to juz jasne - normalnie tak jakbym byla w domu ;-)
W koncu o 9.00 zjawia sie nasz bus - hura! Wsiadamy na wyznaczone miejsca i tu nasza radosc odrobine zanika - mamy z Natka zepsute siedzenie, nie jest przyspawane do podlogi i z kazdym naszym ruchem ono sie sklada. Nie wiele myslac przesiadamy sie na wolne miejsca. Ruszamy. Po drodze zatrzymujemy sie jeszcze na jakims przystanku. Wchodzi miejscowy i zaczyna sprawdzac bilety. Kaze nam sie przesiasc na nasze miejsca, probuje mu tlumaczyc ze sa zepsute, ani on po angielsku nie rozumie ani ja po indonezysku. Krzyknelam na niego - gosc spusil z tonu i zostalysmy na miejscu. Po jakies 40 mintach jazdy zaczyna sie droga przez  gory, totalna serpentyna. Nie wiele myslac lykamy z Natka aviomarin. Nagle zaczynaja nas dochodzic odglosy zoladkowo-paszczowe - tubylcy nie znaja jeszcze aviomarinu :-(. Mam nadzieje ze zaraz zacznie dzialac i zasne, zamykam oczy. No i nic, nadal slysze to samo ale teraz juz w wydaniu STEREO!. Po jakies godzinie zatrzymujemy sie na pierwszy postoj. I co robia Indonezyjczycy - najadaja sie na maksa. Mysle sobie - ciezka droga nas czeka. Na szczescie udaje mi sie zasnac ;-) Stajemy znowu -  Slawek budzi nas zebysmy wyprostowaly nogi. Poszlysmy skorzystac z toalety - tzn. drewniana budka ze skocznia (w sumie nie powinnam sie dziwic, miejsce na nogi i dziura w podlodze to normalka w Azji.). Wsiadamy do busa i nie widze gdzie mam isc - jest siwo od dymu papierosowego - jestesmy uwedzeni zanim jeszcze docieramy na nasze miejsca (a mialysmy do pokonania 5 krokow). Kolejna atrakcja podrozy ;-) Slawek siedzi dwa siedzenia dalej, kolo goscia, ktory w zasadzie odpala papierosa od papierosa. To sie nazywa miec szczescie! Zapomnialam dodac, ze po srodku jest wielki wiatrak (siedzimy kolo niego ;-)) Za oknem piekne widoki. Chwila ciszy.

Piekne widoki za oknem w drodze do Poso.

Zaczyna padac. W sumie to dobrze nie bedzie tak goraco. Po 20 minutach zaczyna kapac na glowe - to ten wentylator jest nieszczelny. No coz, darmowy prysznic ;-) Zastanawiam sie co jeszcze nas spotka w tej podrozy. I chyba w zla godzine o tym pomyslalam - zatrzymujemy sie. Jakas ulewa podmyla droge w gorach, nie ma asfaltu. Duzy samochod utknal w blocie tuz przed mostem.

Droga do Poso

Wysiadamy i czekamy na rozwoj wypadkow. Nikt nic nie wie, jak dlugo bedziemy czekac. Po jakies godzinie przyjezdza drugi samochod i udaje sie wyciagnac ten zakopany. Ruszamy. Gosc siedzacy obok nas chce byc mily i zapewnic nam rozrywke. Wlacza muze na full z komorki i kieruje ja w nasza strone. Zastanawiam sie kiedy poprosi do tanca ;-) Normalnie dyskoteka! Po 12 godzinach jazdy jest mi juz w sumie wszystko jedno. Powinnismy byc juz na miejscu w Poso, a tu jeszcze podobno 2 godz. jazdy. No i tak po 15 godz. docieramy na miejsce. Nie wiem czy plakac czy sie smiac. Pozostalo jeszcze znalezc jakis hotel co moze byc problemem o 24.00. Jednak miejscowi sa niezawodni i wypatruja nas. Jest kilku chetnych aby nam pomoc. Wybieramy najblizszy hotel - sa dwa lozka, AC i cos co powinno przypominac lazienke. Jest 1.00 kladziemy sie spac, bo jutro dalsza czesc drogi do Ampany, ale juz tylko 5 godzin.
[KS].

To i ja slow kilka....;-)
Myslalem ze moja "azjatycka miloscia" sa papryczki, nic z tego.... - to papierosy! Rozne, wszelakie, najfajniejsze sa te gozdzikowe....
Z wielkiego przeciwnika palenia stalem sie jego oredownikiem. Ale super! Coz daje taki dym papierosowy? Konserwacje, swietna figure (prawie nie spotyka sie otylych Indonezyjczykow), spokoj i pogode ducha (Indonezyjczycy zawsze sa usmiechnieci). Siedzac kolo goscia ktory kopcil jak lokomotywa, lapioac na poczatku resztki tlenu, stalem sie z czasem obojetny na dym, ba... chcialem goscia poprosic o fajke - a co tam - wszystko juz mi jedno ;-)
[SS].



Wyświetl większą mapę
A - Rantepao, B - Poso

5 komentarzy:

  1. Czołem Podrożnicy!!
    Mój komentarz będzie chyba pierwszy przy tym ostatnim wpisie na blogu :)

    Bardzo fajnie czyta sie tego bloga. Poza pierwszym wpisem, tzn. jak byliście jeszcze na lotnisku, to przeczytałem calość po raz pierwszy od początku do tego ostatniego wpisu (z piątku 26 lipca). Muszę przyznać, że całość czyta się jak powieść sensacyjno-przygodową!!! Jak dotąd naprawde bardzo fajne opisy podróży, a wręcz rewelacyjne! :) Trzymajcie ten poziom, oczywiście w miarę możliwości, dalej.

    Podróż musi być niesamowiecie ciężka. Widać to zwłaszcza po tym ostatnim wpisie Karoliny, jakie trudy musicie tam znosić. Najważniejsze jednak, że nie opusza Was pogoda ducha!! Są też plusy tej cieżkiej podróży, a mianowicie Sławek przekonał się papierosów, zwłaszcza tych goździkowych :))) Poza tym, cieszy fakt, że tubylcy umilają Wam podróż, na przykład, muzyką. Szkoda tylko, że gość nie przełamał się i nie zaprosił jednak Karoliny do tańca podczas tej wyczerpującej podróży. To byloby naprawdę bardzo zabawne :))

    Życzę powodzenie w dalszej drodze, trzymamy za Was kciuki i czekamy na kolejne wpisy!
    Waldek (i Kasia)

    OdpowiedzUsuń
  2. KS ma zdecydowanie lepsze pióro! Proszę o więcej!
    :)
    KJ

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja już czekam na wydanie książkowe "Brunetka wśród Azjatów"
    Pozdrawiam MF

    OdpowiedzUsuń
  4. A googiel pisze, że to tylko 369 km, 5 godzin 56 min
    i tylko 27 skrętów. I jak tu wierzyć wspólczesnej technice informacyjnej.
    M&R

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Karolina :-)
    Sławek, żeby Ci tylko nie przyszło do głowy jakieś obrażanie, bo prośba skierowana do Karoliny nie miała żadnych podtekstów, nie chodziło mi o to kto jak pisze...chodziło tylko o spojrzenie i chęć "usłyszenia" również Karoliny.
    Z wielką przyjemnością czytam Waszego Bloga,oboje piszecie ciekawie i fajnie, każde na swój sposób, a Wasz Blog dodaje mi sił żeby przetrwać jakoś do naszego urlopu...co prawda nasz nie będzie tak ekstremalny, ale będzie szybko i baaardzo fajnie.
    Życzę Wam dużo wrażeń.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń