środa, 12 sierpnia 2015

2015 - 17. Flying Fox Island

21.07.2015
(tego samego dnia)
(Slawek)

   Płyniemy na zachód. Po lewej w oddali widzimy mały rybacki porcik, z którego wypłynęliśmy - Riung. Przed nami największa wyspa tego urokliwego archipelagu - Ontoloe (Pulau Kalong). Opływamy ją od północy. Brzegi porastają liczne mangrowce.
   Wiedzieliśmy po co płyniemy na ta wyspę. Ja jednak byłem zapatrzony w wodę i rafę widoczną pod nią. Karolina krzyknęła:
- Są! Ile ich jest...!
- Gdzie? - dopytuję
- Tam na drzewach, na gałęziach, wszędzie...!
Spoglądam na pobliskie drzewa, faktycznie są, zwisają z gałęzi jak duże owoce avocado...
 
   Ontoloe zwana jest także 'Wyspą Nietoperzy' lub 'Flying Fox Island'. U jej północnego wybrzeża nocują tysiące, może setki tysięcy nietoperzy. Olbrzymich nietoperzy. Są to jedne z największych gatunków latających ssaków na świecie. To prawdopodobnie Pteropus vampyrus zwany rudawką malajską lub kalongiem, z rodzaju Pteropus. Nazywane są także potocznie 'latającymi psami'. Rozpiętość ich skrzydeł zapewne jest większa niż 1 metr. Tymczasem spoczywają zwisając na gałęziach, jak owalne banieczki, chroniąc przed słońcem swe ciało opatulonymi skrzydłami.
   Dopłynęliśmy prawie do samego brzegu i kapitan oraz jego pomocnik zaczęli głośno krzyczeć i klaskać w dłonie. Wszystko po to aby zmusić do lotu zwierzęta. Zaczęły się zrywać, na początku pojedynczo, później masowo, setkami, tysiącami. Godzina 16-17-ta to już ich naturalna pora na wędrówkę za pożywieniem, a potrafią w ciągu jednej nocy (gdyż latają głównie wieczorem i nocą) przelecieć 50 km w poszukiwaniu żywności. Jak się dowiedzieliśmy odżywiają się głównie owocami i nektarem kwiatowym. Są też cennym wektorem w przenoszeniu nasion i zapylaniu roślin.
   Jednak mają też i swoich naturalnych wrogów - oprócz występujących na Archipelagu i w okolicach Riung orłów, zdarza się, że polują na nie ludzie. Dlaczego? Dla mięsa, podobno jest przysmakiem...
   Ale co ja będę opisywał, zobaczcie sami....:
 
 Płyniemy na zachód.

 Po drodze malownicze, niewielkie wysepki.

 Dopływamy do północno-wschodniego cypla Ontoloe...

 ... skały, na brzegu mangrowce, a wewnątrz wyspy step.

 Jednak nie jest to wyspa bezludna, jak większość w archipelagu - niewielka wioseczka Bajo - morskich cyganów.

 Pierwsze nietoperze.


 Jest ich naprawdę dużo...

 Część wisi jeszcze na gałęziach, część wzbija się do lotu.


 Rozpiętość skrzydeł - ponad 1 metr.





 Latające lisy

 Donatus też chyba jest zdziwiony ich liczbą.

 Północne wybrzeże Flores.

 Droga powrotna do Riung wiedzie między wysepkami z namorzynami.

 Jedna z nich całkowicie jest nimi porośnięta.

 Dzieci muszą zapracować na swoje utrzymanie - łowią ryby.


 Dopłynęliśmy do 'portu'

 Pożegnalne zdjęcie z kapitanem - przygoda była przepyszna :-)

 A oto i on sam - Bajo :-)

 Tymczasowe zabudowania Bajo, którym już bardziej odpowiada osiadły tryb życia w porcie w Riung, niż życie 'od wyspy do wyspy'.

 Siostra, która opiekuje się SVD Pandok w Riung

 A oto i nasz pondok.

O czym marzyłem? ;-)))
 
 
  Wieczorem, gdy wróciliśmy do naszego SVD Pondok (Societas Verbi Divini - czyli misjonarze werbiści, a pondok - czyli schronisko/pensjonat) w Riung byliśmy na tyle zmęczeni, że Karolina poszła od razu spać, Natka zamówiła jakąś zupkę, a ja marzyłem o czym? ... o dużym dobrze schłodzonym bintangu. No ale gdzie w ośrodku prowadzonym przez księży werbistów można dostać alkohol? A jednak. Donatus załatwił :-).
   Racząc się piwkiem i zupką spotykamy nasze dziewczyny - Ewę i Oliwię. Przegadujemy z nimi cały wieczór. Rozmawiamy o naszych podróżach o różnych stylach i sposobach podróżowania. Mamy różne ale najważniejsze dla mnie jest to, że wzajemnie akceptujemy te różne sposoby na przygodę. Dziewczyny opowiadają o Ameryce Środkowej (która cały czas mnie kusi), o południu Europy, o Azji. Jeżdżą tam trochę inaczej niż my ale niezależnie od tego spotykamy się na Flores :-). Mamy nadzieję na kontynuowanie tej znajomości.
[SS]
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz