piątek, 18 lipca 2014

5 - Pamilacan

13.07.2014

(Karolina)
Dzien wczesniej umowilismy sie z Jojo ze spotykamy sie na przystani skad zabierze nas lodz na wyspe. Tam jego rodzice wynajmuja 2 bungalowy. Dotarlismy przed czasem, Jojo juz czekal na nas. Pakujemy sie na lodz jego ojca i ruszamy. Plynie z nami takze mlodszy brat Jojo - Dexter. Po 45 min. docieramy na Pamilacan. Pierwsze moja skojarzenie - to raj na ziemi, atmosfera sielsko-anielska. Zostalismy przywitani bardzo serdecznie. Mamy bungalow oddalony o 15 metrow od plazy. Zostawiamy plecaki i idziemy sie rozejrzec. Wszyscy serdecznie nas witaja, usmiechaja, pozdrawiaja. Dzis niedziela wiec pytamy Elizabeth (mama Jojo), czy jest tu kosciol i czy jest dzis msza. Jest, a msza zacznie sie jak beda dzwonily dzwony. Idziemy wypic kawe przygotowana dla nas. Chwile pozniej bija dzwony. Idziemy. Msza jest w jezyku filipinskim, ale oczywiscie latwo sie domyslic wszystkiego. To skromny kosciol, nie ma organow i chyba to nawet dobrze, bo glos kobiet ktore spiewaja przebija wszystkie chory jakie slyszalam. Piekna oprawa mszy. Siedzimy w ostatniej lawce zeby nie wzbudzic sensacji ale i tak co chwila sie na nas patrza usmiechajac sie przyjaznie :-). Wracamy na pyszne sniadanie. Jeszcze nie zdazylismy wstac od stolu a juz zaproponowano nam poplyniecie na rafe. Szybka zmiana ubran i ruszamy zaopatrzeni w sprzet. Rafa jest fajna ale nawet nie ma co porownywac do raf na Togeanach. Jeszcze nie zdazylismy zmyc z siebie soli a juz oferuja nam kolejna atrakcje. Masaz - cala godzine masazu calego ciala za jedyne 25 zl. Ja nawet chwili sie nie zastanawiam. Slawek podejmuje meska decyzje i decyduje sie na pierwszy masaz w swoim zyciu. Wspaniale uczucie po tylu dniach w podrozy. Mamy wymasowana kazda czastke ciala (oczywiscie bez zadnych podtekstow tutaj, prosze). Po obiedzie ruszamy na podboj wyspy. Troche juz podrozujemy po Azji, ale chyba jak do tej pory Filipinczycy to najbardziej przyjazny narod, serdeczny i bezinteresowny. Kazdy sie do nas usmiecha, zagaduje tylko po to zeby okazac nam goscinnosc nie oczekujac nic w zamian. Po drodze informuja nas ze dzis beda walki kogutow. Szkoda ze nie mogliscie zobaczyc tego blysku w oczach Slawka, bezcenne :-). Ktos nam podpowiada co, gdzie i o ktorej. Obiecalismy wrocic. Po dalszej wedrowce zmeczni i cali mokrzy wracamy na walki kogutow. Slawek jest zachwycony. Mnie po pierwszej krwawej i z ofiarami walce juz nie chce sie dalej patrzec. Siadamy z boku i obserwujemy misterne przygotowywanie kolejnych kogutow. Sa one wazone i mierzone (na oko przez sedziego), nastepnie sa na siebie napuszczane zeby sprawdzic ich bojowosc. Kolejny krok to mocowanie odpowiednich nozykow do lap. Jest to caly rytual. Gdy koguty sa juz na ringu zaczyna sie licytacja stawek. Jest to tak wazny momet jakby licytowali dziela sztuki warte mln usd :-) A potem zostaje juz tylko walka. Jak sie dowiedzielismy kogut kosztuje nawet i 3500 pesos - 245 zl. Jest juz 18.00 gdy dotarlismy do bungalowu. Postanowilismy w koncu odpoczac bo i tak zrobilo sie juz ciemno.
[KS]

 W Baclayon wsiadamy na lodke aby sie dostac na mala wyspe - Pamilacan. Pomaga nam Jojo.

 Tata (Enas) i brat (Dexter) to bardzo mila i przyjacielska rodzina Jojo. To wlasnie ich lodka plyniemy na Pamilacan i u nich bedziemy mieszkac.


 W oddali - mala wyspa - Pamilacan


 Elizabeth - mama Jojo, nasza gospodyni i jednoczesnie jedna z najlepszych kucharek swiata :-)


 Msza Sw. na Pamilacan


Nasze codzienne posilki - nie do przejedzenia. Pysznosci prosto z morza oraz ogrodu :-)



(Natalia)
Hejo;) Dziś ja ( Natalia) piszę tego posta. Zamieszczone tu zdjęcia są mojego autorstwa z wyjątkiem tych oznaczonych, że należą one do taty.
Wstaliśmy rano o 5:45. Szybko się zebraliśmy i trycycl-em (czyt. tryciklem) podjechaliśmy do portu, w którym czekała na nas łódź i Jojo. Zapakowaliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy. Płynęliśmy około godziny.


Powyższe zdjęcie jest autorstwa taty. ( zdj. z łodzi)

   W końcu dotarliśmy do celu czyli na wyspę o nazwie Pamilacan. Rybacy pomogli nam wysiąść i zaprowadzili nas do domku. Zjedliśmy śniadanie składające się z jajek, naleśników i smażonych bananów mmmm.... pycha:) Po jedzeniu ubraliśmy stroje kapielowe, wzięliśmy sprzęt do snurkowania i dwoma małymi łódeczkami popłynęliśmy na morze, aby zobaczyć rafę koralową. Mnóstwo rybek, ogromne ślimaki, kolorowe rozgwiazdy...




    W drodze powrotnej na Pamilacan z oddali ujrzeliśmy skaczące delfiny. Niestety nie zdązyliśmy zrobić im zdjęcia. Wróciliśmy do domku. Rodzice zamówili sobie godzinny masaz. Pewnie im sie przyda :-)
Ja w tym czasie postanowiłam się przejść.

Podczas spaceru zaplanowałam sobie przyszlosc za jakies 15 lat:
Razem z narzeczonym weźmiemy ślub w tym oto pięknym kościele.



Zamieszkamy w bungalowie.



Zbudujemy łódź.



I będziemy mieli kozę:)



    Po moim spacerze i masażach rodziców nadszedł czas na obiad. Bardzo nie lubię ryb i nigdy ich nie jem w Polsce, ale ta na lunch była doskonała. Kilka godzin wcześniej widzieliśmy jak jacyś rybacy ją nieśli z morza.



Po obiedzie bylismy ciekawi jak wyglada reszta wyspy. Po jakimś czasie dotarliśmy na tutejszy cmentarz.



    Wróciliśmy do bungalowu i chwilę później pływaliśmy w ciepłym morzu uważając na jeżowce. Tata wcześniej dowiedział się, że dziś mają się odbyć walki kogutów. Poszliśmy w głąb wyspy, lecz nie było tam jeszcze tłumów ludzi, więc ruszyliśmy dalej dalej przed siebie. Mijaliśmy mnóstwo mieszkańców, domków, psów, dzieci oraz kóz ;) Po jakimś czasie wróciliśmy do miejsca, w którym miały mieć miejsce wcześniej przeze mnie wspomniane walki. Ze wzgędu na to, że nie lubię zabijania zwierząt nie patrzyłam w tamtą stronę tylko słyszałam dochodzące stamtąd krzyki. Po 3 takich pojedynkach  wróciliśmy do bungalowu i niedługo później mieliśmy pyszną kolację. Piękny szczeniak Amstrong odprowadził mnie do domku i już po krótkim czasie zasnęłam.


zdj taty ( ja i Amstrong)
[NS]

7 komentarzy:

  1. Kochana Elizabeth . rzeczywiście mistrzyni kuchni ! i małomówni ale jakże prawdziwi i szczerzy Dexter i Enas .
    Jak fajnie jest powspominać tych kochanych ludzi ...
    aż łezko w oku się kręci ....
    pozdr
    Darek
    Ja tam wrócę jak Bozia da zdrówko i kasiorkę już w kwietniu 2015 na Wielkanoc

    OdpowiedzUsuń
  2. Darek,
    Ty tam chlopie jesteś bohaterem narodowym ;-)
    A przez Ciebie przywieziona duza flaga Polski caly czas wisi u nich w kuchni.
    Pozdr.
    Slaw

    OdpowiedzUsuń
  3. Sir, my number is 09124535879..

    OdpowiedzUsuń
  4. Ujęliście mnie tym zdjęciem kozy- sami wiecie dlaczego ;)
    Pozdrawiam
    Janek K
    PS Moje komentarze z konta Google też się nie pojawiały :(

    OdpowiedzUsuń
  5. czy mogę prosić o jakieś namiary na ta miejscówkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi/a Anonimowy/a proponuje przeskoczyć 3 posty dalej do odcinka 8 - 'Zamiast do Turcji i Egiptu'. Sa tam wszelkie namiary na to miejsce oraz kontakt do człowieka, który we wszystkim pomoże - Jojo.
      Pozdrawiamy
      SKiN

      Usuń
  6. Oczywiście - my także po możemy :-)
    Szczegoly na priv - kontakt na profilu G+
    SKiN

    OdpowiedzUsuń