niedziela, 28 lipca 2013

Prom na Togeany

20.07.2013

No i niestety tak jak przewidzialam budzi nas okropna ulewa. Zastanawiam sie jak bedzie wygladala nasza podroz promem, na szczescie mam zapas aviomarinu... Zjadamy pyszne owocowe sniadanie, pakujemy sie i ruszamy do portu. Jeszcze nie wsiadlam na prom a juz od samego patrzenia jak sie kolysze lajba jest mi niedobrze. Lykam dwa aviomariny i wsiadamy. Na nastepne trzy-cztery godziny urywa mi sie film (jak po dobrej imprezie ;-) ). Ta czesc drogi opisze Slawek....


Natka na promie, w drugim planie Karolina

Slawek mnie budzi, bo doplywamy do jakiegos portu i ludzie chca wysiasc a ja spie w przejsciu. Na poczatku nie bardzo wiem, gdzie jestem i o co chodzi. Doplywamy do portu i zaczyna sie rozladunek. Do tej pory nie potrafilam sobie wyobrazic co ludzie moge przewozic takim promem. Worki ryzu, drob, lodowki, telewizory, motocykle, byla tez betoniarka, a nawet sztuczne rosliny zabetonowane w doniczkach (jakies 1,2 m). Cala operacja rozladunku trwa dobra godzine, ale tu ludziom nigdzie sie nie spieszy, na wszystko maja czas.


Na promie poznajemy symaptyczna rodzinke Slowencow, mieszkajaca we Wloszech. Jak sie okazuje, plyniemy do tej samej wioski - Katupat. Wymieniamy doswiadczenia z dotychczasowej podrozy i tu kolejne zaskoczenie - w Rantepao o maly wlos korzystaliby z tego samego przewodnika co my - Nikolasa.  Kolejne podobienstwo to miejsca, w ktorych my bylismy oni tez kiedys odwiedzali. Podczas rozmowy szybko minal czas i doplynelismy do Katupat. Wypakowujemy sie z promu. Pomost dosc prowizoryczny. Mamy do wyboru dwa miejsca gdzie mozemy sie zatrzymac, na dwoch oddzielnych prywatnych wyspach, oddalonych o kilka, kilkanascie minut lodzia od Katupat. Wybieramy Fadhila Cottages (jak sie pozniej okazalo trafny wybor- ale o tym nastepnego dnia), na ktora musimy przedostac sie lodzia - 5 minut od portu.



Nie rozpakowywujac bagazy idziemy rozpoznac miejsce. 3 metry od naszego bungalowu jest plaza. Juz mi sie tu bardzo podoba ;-) Natka caly czas dopytuje kiedy bedziemy snurkowac :-). Dzis juz nie damy rady, jest 17.00 a  tu w zasadzie o 18.00 jest juz zupelnie ciemno. Dochodzimy do miejsca, gdzie jest cos w rodzaju wspolnej stolowki. W cenie za pobyt mamy 3 posilki. Natka ma ochote na kokosa, gosc zrywa go przy nas z palmy i podaje ze slomka. Normalnie rajskie miejsce :-).



Delektujemy sie cisza i widokiem siedzac przy pomoscie. W koncu wracamy do naszej chatki. I jak sie okazuje nie jestesmy jedynymi jej mieszkancami - dzielimy ja z dwoma nietoperzami...


Slawek twierdzi, ze to dobrze bo nie bedzie komarow ani innych moskitow. Jakos mnie to nie przekonuje. Szybki prysznic. Lazienka jak by to ujac - dosc specyficzne warunki - na tylach domku ogrodzony kawalek powierzchni deskami na wysokosc 1.8m. Tam stoi toaleta i wystaje kawalek rurki stanowiacy prysznic.



Spoko, nie jest zle zwlaszcza, ze temperatura na dworze okolo 30 stopni.  W koncu idziemy na kolacje. Czekaja na nas pysznosci - ryz, ryba, salatki (mocno mnie to zaskoczylo) i jeszcze jakies 3 rodzaje warzyw gotowanych oraz surowych. Najadamy sie po same uszy. Dochodzimy do wniosku, ze jutro robimy sobie wolny dzien od wszystkiego. Wracamy do bungalow i naszych "netoperkow".


Jest dopiero 20.30 a my juz zasypiamy.

 

Pokaż Ampana - Katupat na większej mapie

3 komentarze:

  1. Niezłe zdjęcia. Zwłaszcza to pod prysznicem. Widzę, że jest szansa na momenty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wooow, no to to już na jakieś luxusy zakrawa...:-)!!! nie rozpuszczajcie się tak!;-)
    ...i tak można żyć...piękne jest to, że po tak ciężkich przeprawach czeka na człowieka chwila wytchnienia w tak wspaniałych okolicznościach i cieszy się człek tym bardziej im więcej nię natrudził.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. ...się natrudził...literówka w poprzednim wpisie jest
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń